Egzaminy aktuarialne uchodzą za jedne z najtrudniejszych w Polsce. Kandydaci wiedzą, ile wysiłku i konsekwencji trzeba włożyć w przygotowania. Ale sama matematyka egzaminów kryje w sobie coś pocieszającego – istnieje naprawdę sporo scenariuszy, które pozwalają osiągnąć próg zaliczenia. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Dziesięć pytań i próg trzynastu punktów

I tutaj zaczyna się temat strategii. W praktyce wykształciły się dwie najbardziej popularne ścieżki.
Pierwsza to „6 + 2” – sześć pewniaków i dwa pytania zaznaczone w których “strzelamy”, po zawężeniu możliwych odpowiedzi. Tu startujemy już z 18 punktami, czyli wynikiem przekraczającym próg, a strzały mają dać dodatkowy margines bezpieczeństwa. Nawet w pesymistycznym scenariuszu, gdy oba strzały okażą się błędne, nadal zostaje 14 punktów. A jeśli się uda, a nawet zawiedzie jeden z „pewniaków”, wynik i tak pozostaje powyżej progu. Minusem tego podejścia jest większy potencjał na błędy i presja czasu – bo trzeba przejrzeć i ocenić więcej pytań.
Druga to „5 + 1”, czyli pięć pewnych odpowiedzi i jedno dodatkowe pytanie, w którym podejmujemy próbę. Taki wariant jest bardziej zachowawczy: daje nam 15 punktów bazowych, ale pozostawia sporo czasu na dokładne sprawdzenie rozwiązań i mniejsze ryzyko wpadki. To dobra strategia dla osób, które wolą postawić na spokojną analizę i pewność swoich wyników.
Obie strategie mają swoich zwolenników. „5 + 1” daje spokój i więcej czasu, „6 + 2” daje poczucie stabilności i elastyczności. Wybór zależy od tego, czy wolisz postawić na ostrożność, czy na dodatkową próbę zbudowania bufora punktowego.
Czterdzieści pytań i próg sześćdziesięciu punktów
W testach 40-pytaniowych, czyli z prawa ubezpieczeniowego i podatkowego oraz z rachunkowości i sprawozdawczości finansowej zakładu ubezpieczeń, stosowana jest ta sama punktacja co wcześniej:
- +3 za odpowiedź poprawną,
- –2 za błędną
- 0 za pustą.
Próg zdania to 60 punktów, co odpowiada 20 poprawnym odpowiedziom bez żadnych błędów. Można jednak spojrzeć na to szerzej. Jeśli uda się zdobyć 25 poprawnych odpowiedzi, to daje łącznie 75 punktów. Oznacza to, że można sobie pozwolić nawet na 7 błędnych odpowiedzi (75 – 14 = 61) i wciąż przekroczyć wymagany próg. A w najbardziej skrajnym scenariuszu, gdyby ktoś odpowiedział na wszystkie 40 pytań, to przy 28 poprawnych odpowiedziach i 12 błędnych końcowy wynik wyniesie dokładnie 60 punktów. Innymi słowy, im więcej pewnych odpowiedzi się uzyska, tym większą „poduszkę bezpieczeństwa” można mieć na ewentualne pomyłki.
Dziesięć pytań i próg dwudziestu ośmiu punktów

Z kolei w egzaminach otwartych, do których należą modelowanie oraz zarządzanie ryzykiem zakładu ubezpieczeń, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tutaj nie ma punktów ujemnych – każde zadanie jest oceniane w skali od 0 do 5 punktów, a próg zdania wynosi 28 z maksymalnych 50. To oznacza, że teoretycznie wystarczy rozwiązać np. 5 zadań na pełne 5 punktów i jedno na 3, aby osiągnąć wymagany wynik.
Co ciekawe, samych kombinacji, które dokładnie dają 28 punktów, jest aż 134. To pokazuje, że dróg do sukcesu jest bardzo wiele – od zestawu kilku bardzo dobrze zrobionych zadań, po większą liczbę zadań rozwiązanych na 3–4 punkty.
Ta różnorodność daje zdającym pewien komfort: nawet jeśli nie uda się doprowadzić rozwiązania do końca albo odpowiedź będzie częściowo niepoprawna, nadal można zebrać punkty i przekroczyć próg.
Specyfika egzaminów otwartych jest jednak inna niż testów. Tu trzeba wykazać się umiejętnością przeprowadzenia pełnych obliczeń, zapisania wzorów, uzasadnienia kroków czy interpretacji wyniku. Czasem jeden błąd rachunkowy nie przekreśla zadania i wciąż można dostać część punktów, co w testach zamkniętych jest niemożliwe. Z drugiej strony wymaga to nie tylko wiedzy, ale też dyscypliny w zapisie i dobrej organizacji pracy w ograniczonym czasie.

Podsumowanie
Egzaminy aktuarialne mają różne formaty i wymagania, ale we wszystkich działa ta sama zasada – do celu prowadzi więcej niż jedna droga. W testach 10-pytaniowych próg 13 punktów można osiągnąć na różne sposoby, a popularne strategie „5 + 1” i „6 + 2” pokazują, że nie trzeba odpowiadać na każde pytanie, by zdać. W 40-pytaniowych liczy się stopniowe budowanie marginesu bezpieczeństwa – im więcej odpowiedzi poprawnych, tym większa tolerancja na pomyłki. W otwartych zadaniach wachlarz możliwości jest najszerszy – aż 134 kombinacje prowadzą do zaliczenia i dają szansę nawet wtedy, gdy rozwiązania są niepełne. To pokazuje, że choć egzaminy są wymagające, nie zamykają się na jeden scenariusz. Każdy zdający może obrać własną ścieżkę – bardziej ostrożną albo odważniejszą – i dojść nią do sukcesu. I tego właśnie życzymy wszystkim, którzy szykują się do najbliższej sesji.